-
Paula, Paulina, Paulinka – zawołał Kubiak i podbiegł do mnie.
Moja
mina wyrażała więcej niż tysiąc słów. Nie spodziewałam
się takiej reakcji Miśka. Uniósł mnie w powietrze i
wirowałam w Jego ramionach, choć muszę przyznać, że było to
fajne uczucie. Gdy poczułam stały grunt pod nogami podbiegli do
mnie Resoviacy. Ignaczak oczywiście strzelił na mnie i na Ziomka
focha za to, że nie poinformowaliśmy go o swoim pokrewieństwie. Po
prostu cały Igła. Później był Kosa, Pit, a na końcu
zaszczycił mnie Zbyszek. Przytulił się do mnie i musnął
siarczyście mój policzek, a w jego zielonych oczach migały
iskierki. Po chwili zaczęli swój trening. Sporo okrążeń do
około boiska, ćwiczenia rozciągające i zaczęli ćwiczyć
zagrywkę. Patrzyłam na ich atomowe serwy, które w porównaniu
z moimi były mistrzostwem. Przyznaję, że moje wykonywałam na wzór
siatkarzy, ale ta mała rączka nie sprawi cudów.
-
Paulina, chodź zagraj z nimi mecz. - powiedział do mnie Andrea.
Zamierzałam
coś powiedzieć, ale mi przerwał.
-
Nie przyjmuję odmowy. - poinformował, więc nie miałam wyjścia.
Weszłam
na boisko, ale uświadomiłam sobie, że nie mam żadnej bluzki.
Spodenki miałam, bo zawsze nosiłam zapasowe w torbie, ale o
koszulce zapomniałam za Chiny ludowe.
-
Ej.. chłopcy, jest problem. Nie mam żadnej bluzki, który
będzie tak łaskawy i mi pożyczy. - strzeliłam uśmiech numer 4.
Wolnym
krokiem ruszyłam do szatni, usiadłam na ławce i poprawiłam kitkę.
Właśnie ściągałam spodnie, gdy do szatni wszedł Zibi.
-
Fiu, fiu.. cóż za zaszczyt mnie kopnął. - poruszał
znacząco brwiami, a ja migiem założyłam krótkie spodenki.
- Dam Ci tą koszulkę, ofiaro.
-
Pff.. zobaczymy jeszcze kto nią będzie. - złapałam koszulkę i
założyłam na siebie po czym wraz z atakującym udaliśmy się na
salę.
Koszulka
była na mnie o wiele za duża. Dosięgała mi prawie, że do kolan,
choć do tych najniższych nie należę, ale muszę przyznać, że
Bartman używa zniewalających perfum. Moim zdaniem było to
połączenie wanilii z cynamonem, mhm. Spodenek nie było mi widać,
więc sami wiecie co chłopacy sobie pomyślą, no ale cóż.
Wyszliśmy z szatni, szłam przed Zibim, ale poczułam, że unoszę
się w powietrzu. Atakujący przewiesił sobie mnie przez ramię i
wszedł na boisko, a tymczasem ja biłam go swymi pięściami po
plecach, bez skutku. Po walce postawił mnie na swojej połowie.
-
Paulina gra ze mną! - poinformował ich o czynie dokonanym.
-
No chyba nie, Zbychu. - zawołał Kubiak i przeniósł mnie na
swoją część boiska.
Tak
co chwilę byłam przez nich przenoszona. Kłócili się jak
pies z kotem, a reszta wielkoludów miała z nich niezły ubaw.
Gdy byłam 348 raz na połowie Kubiego, nie wytrzymałam.
-
Nie będę w drużynie z nikim z Was. - wskazałam na Michała i
Zbigniewa.
-
To wszystko przez Ciebie! - zaczęli się kłócić.
-
Czy ja pozwoliłam Wam dojść do słowa? - zapytałam, a Ci
momentalnie zamilkli, jakby przez ich ciszę mieli dostać lizaka. -
Ziomek, Igła, Winiar, Kuraś i Kłos, będę z Wami w drużynie.
Wymienieni
powyżej mężczyźni cieszyli się jakby zobaczyli św. Mikołaja,
natomiast panów Z. i K. szlag trafiał. Rozpoczęliśmy mecz
od mojej zagrywki. Wyrzuciłam piłkę do przodu, odbiłam się
wysoko, przechyliłam się lekko do tyłu i z całej siły trafiłam
w piłkę. Prawy róg boiska, as serwisowy. Podczas drugiej
zagrywki ustrzeliłam Kubiego, z czego ZB9 się śmiał, a za trzecim
razem oberwało się Bartmanowi, i Misiek nie był dłużny, więc go
wyśmiał. Zachowują się jak dzieci kłócące się o zabawkę
w piaskownicy, po prostu. Czwartą piłkę posłałam w siatkę.
Przeciwnicy odrobili stratę, a na pierwszej przerwie technicznej
było 6:8 dla tamtej drużyny. Pierwszy set zakończył się jednakże
naszą wygraną, jak zresztą drugi i trzeci. Zmęczona opadłam na
ziemię ciężko oddychając, zmrużyłam swe powieki, a wtem obok
mnie zjawił się Karol.
-
Muszę przyznać, że jesteś na serio dobra. - odezwał się.
-
Nie przesadzaj, kiedyś w Hiszpanii grałam w siatkówkę, ale
to było za czasów uczęszczania do szkoły z internatem. -
uśmiechnęłam się lekko.
-
To już wiem, skąd masz ten akcent. - uniósł zadziornie brew
ku górze.
-
Gratuluję, spostrzegawczości. - zaśmiałam się, a Kłos odszedł.
Nie
mogłam się dłużej nacieszyć błogim spokojem, bo ktoś usiadł
mi na brzuchu i zaczął mnie łaskotać. Otworzyłam swe oczy i
ukazał mi się Kruszyna. Turlałam się po ziemi, śmiejąc się.
-
Proszę.. przestań. - mówiłam prawie, że płacząc.
-
A co za to dostanę? - zapytał.
-
Szczerze mówiąc to miałabym Ci coś dawać za tą dzisiejszą
szopkę, którą odprawiłeś ze Zbychem? - wytrzeszczyłam swe
oczy. - Dobry suchar, nie jest zły.
-
Przepraszam za tą scenę. Nie chciałem, żeby tak wyszło. - zrobił
minę zbitego psiaka i pocałował czule w policzek.
W
tym momencie po moim ciele przeszła fala gorąca. Nigdy nie czułam
czegoś takiego, może wtedy, gdy spotykałam się ze Zbyszkiem kilka
razy. Uśmiechnął się do mnie jednym ze swoich najpiękniejszych
uśmiechów, które automatycznie na mnie działały.
-
Nie no ok, już o tym zapomniałam. - dźgnęłam Go w żebro.
-
O nie.. tak się nie bawimy moja panno. - powiedział poważnie i
wziął mnie na ręce, niosąc Bóg wie gdzie.
Mijaliśmy
recepcję, skorzystaliśmy z windy i byliśmy już na 2. piętrze,
jednakże Misiek nadal mnie nie puszczał. Weszliśmy, znaczy wniósł
mnie do pokoju, ale to nie było moje lokum.
-
Co robimy w twoim pokoju? - zapytałam.
- Pogadamy sobie, muszę nadrobić ten stracony czas z imprezy. - zasugerował.
- Pogadamy sobie, muszę nadrobić ten stracony czas z imprezy. - zasugerował.
-
Przecież gadaliśmy na imprezie. - wytknęłam język.
-
Jak dla mnie to za mało. - oparł.
-
Ale masz wymagania. - przewróciłam zabawnie oczkami.
Usiadłam
na łóżku rozglądając się po pokoju, który zapewne
dzielił z Bartmanem. Miejsce to w zupełności nie różniło
się od mojego. Na ścianie półka, w rogu szafa, po lewej
stronie łazienka, a w kącie pod sufitem malutki telewizor. Rutyna.
-
Dlaczego dopiero teraz dowiadujemy się, że jesteś kuzynką
Łukasza? - spojrzał na mnie badawczo.
-
Nie chcieliśmy informować o tym całego świata, bo Ziomek
doskonale wie, że wtedy nie miałabym życia. - uśmiechnęłam się
lekko.
-
To gdzie się ukrywałaś? Olka znamy, często przychodziliśmy do
niego, gdy reszta rodziny, gdzieś wyjechała.
-
Od 15 lat mieszkałam w Hiszpanii. Początkowo szkoła z internatem,
a potem studia i tak oto jestem. - odpowiedziałam.
-
Sama? - zaciekawił się.
-
Nie chcę o tym już gadać! - powiedziałam głośniej, a do moich
oczu mimowolnie napłynęły łzy.
-
Paula, nie płacz. - przysunął się do mnie i przytulił mocno.
Cicho
pochlipywałam w tors siatkarza, przez co jego bluzka była mokra.
Nie przejmował się tym tylko dalej głaskał mnie po głowie
dodając otuchy. W takiej pozycji trwaliśmy dobrych kilka minut, ale
w końcu postanowiłam wrócić do siebie. Podziękowałam
Michałowi i wyszłam z pokoju, po drodze mijając Zbyszka.
Pospiesznie weszłam do lokum i położyłam się na łóżku.
Miałam już zwyczajnie dość cierpienia za sprawą moich kochanych
rodziców. Kilka razy obiecywałam sobie, że się ogarnę, ale
wszystko kończyło się fiaskiem, niestety. Bez zastanowienia udałam
się do łazienki i wzięłam lodowaty prysznic. Owinęłam się
ręcznikiem, gdy zorientowałam się, że nie wzięłam ze sobą
ubrań. Wytarłam się szybko i podeszłam do szafy. Grzebałam w
niej dłuższą chwilę, gdy ktoś zapukał do drzwi.
-
Otwarte. - zawołałam.
-
Ktoś wszedł do pokoju, a ja nadal poszukiwałam odpowiedniego
ubrania aż w końcu znalazłam. Wtem poczułam czyjeś dłonie na
swych biodrach.
-
Paulina.. co się stało? - wyszeptał.
-
Nic. - zbyłam.
-
Widziałam jak wychodziłaś z naszego pokoju cała zapłakana. Nie
jestem ślepy.- powiedział. - Martwię się o Ciebie.
-
Nie musisz się o mnie martwić. Nie znasz mnie. - wypaliłam.
-
Czyżby? Nie pamiętasz jak spotykaliśmy się po imprezie? -
zapytał.
-
Pamiętam, ale to nie oznacza, że znasz mnie na wylot. - odfuknęłam.
-
Paula.. proszę. - przyciągnął mnie gwałtownie do siebie tak, że
przywierałam do niego całym ciałem.
Spoglądałam
w jego zielone tęczówki, które mnie świdrowały.
Starałam się coś odczytać z jego oczu, wyrazu twarzy, ale na
marne. Nasze twarze znajdowały się zdecydowanie za blisko, a On
coraz bardziej się do mnie zbliżał. Jego wzrok wędrował pomiędzy
mymi ustami i oczami.
-
Zbyszek, proszę.. - wyszeptałam.
Próbowałam
się odsunąć, ale nie miałam żadnych szans. Wredota miała zbyt
dużo siły, więc taka dziewczyna jak ja, mogła tylko pomarzyć.
Czułam jego oddech na swej twarzy, usta na swych wargach, a perfumy
drażniły me nozdrza.
-
Paulina, mogłabyś.. - usłyszeliśmy, a ja jak poparzona
odskoczyłam od Zibiego. - Przepraszam.
-
Łukasz, czekaj. Co chciałeś? - zapytałam.
-
W pokoju Igły spotykamy się o 19 na grach i pomyśleliśmy, że
mogłabyś się do nas dołączyć. - mówił zmieszany.
-
No jasne, przyjdę. Tylko sprawdzę co u moich podopiecznych. -
uśmiechnęłam się, a ja czułam jak na moich policzkach pojawiają
się intensywne rumieńce. - Ale teraz panowie, zostawcie mnie samą,
bo muszę się przebrać. - wypchnęłam ich za drzwi.
W
spokoju założyłam na siebie malinowe szorty, białą bokserkę i
szary kardigan. Włosy związałam w wysokiego koka i ubrałam
czerwone conversy analizując dokładnie akcję, która miała
miejsce chwilę wcześniej. Nie potrafiłam zrozumieć zachowania
Zbyszka, zresztą jak Kubiaka, również. Nigdy nie zrozumiałam
samców Alfa, więc doszłam do wniosków, że albo ja
jestem taka tępa albo oni skomplikowani. Po chwili wyszłam z
pokoju, udałam się do Marka i Janka, którzy akurat
odpoczywali.
-
I jak tam wrażenia? - zapytałam.
-
Świetnie i cieszymy się, że dostaliśmy taką trenerkę. -
poruszyli zabawnie brwiami.
-
Mhmm.. chciałam Wam powiedzieć, że jutro gramy w piłkę nożną.
O 600 poranny jogging, 800 śniadanie, o 1015
trening na boisku obok ośrodka, a drugi trening będzie o 1800,
bo wcześniej mam zajęcia z maluchami. - ogłosiłam i wyszłam z
pokoju.
Rundka
po pokojach i o 1830 wróciłam do siebie.
Postanowiłam, że od razu udam się do Igły, bo te 30 minut mnie
nie zbawi. Zapukałam do drzwi, które otworzył mi..
Hmm, ciekawe kto otworzył;>
OdpowiedzUsuńU mnie nowy, 8 rozdział ;) http://volleyball-love-story-zb9.blogspot.com/
Hmmmmm :) Zaciekawiłaś mnie tym zakończeniem :) I to bardzo... :D Czekam z niecierpliwością na kolejny wpis o którym możesz mnie informować :d Tymczasem zapraszam do siebie :) http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :) !
http://proud-of-volley.blogspot.com/ Zapraszam do mnie! :)
OdpowiedzUsuńJeju, jak tu jest ślicznie! Przyznam, że aparycja bloga robi wrażenie :) tak samo jak zwiastun...powaliłaś mnie :O pomysł genialny! :)
OdpowiedzUsuńCo do Twojego pytania na moim blogu: studiuję politologię, niestety. bardziej to przypadek, niźli wybór, ale... nie żałuję. Dla tych ludzi, których tam poznałam - było warto :)
No ale cóż, zostaje mi po tym tylko zapierdzielanie w KFC :<
Pozdrawiam,
naranja-vb.blogspot.com
PS. Zapraszam na nowy rozdział, jeśli znajdziesz czas i...chęci :)
29 year-old Assistant Media Planner Hobey Saphin, hailing from Listowel enjoys watching movies like "Flight of the Red Balloon (Voyage du ballon rouge, Le)" and LARPing. Took a trip to Wieliczka Salt Mine and drives a Ferrari 250 GT California LWB Competizione Spyder. przegladaj tych gosciu
OdpowiedzUsuń