Michała
Łasko.. Pojawił się jak duch, gdyby to, że w nie nie wierzę, to
bym tu leżała nogami do przodu. Ciekawe co by Ziomuś zrobił. Jego
męski głos proszący o pomoc. Boże.. chyba na serio już mnie
straszy. Uśmiechnęłam się sama do siebie, ale z zamyślania
wyrwał mnie pan Łasko.
-
Żyjesz? - powiedział śmiejąc się.
- Jak
widzisz to tak. No wiesz staniki nie latają, dupy nie urywa na twój
widok – odparłam trzymając się za brzuch.
-
Hahaha, ze mnie jest ciacho ze wszystkich stron, tylko schrupać. -
wypiął dumnie pierś do przodu.
- Chyba
zakalec, a nie ciasto. Za zakalce się nie biorę.
-
Pożałujesz tego Paulinko.
- Mam
się bać? - wytrzeszczyłam swe oczy.
Ziomek
porozmawiał z kolegą i udaliśmy się dalej. Byliśmy we wszystkich
jastrzębskich sklepach. Znów te kochane hotki, po prostu je
uwielbiam. Otoczyły mojego biednego Łukaszka, a On stał jak kołek
i się podpisywał, a od czasu do czasu pozował do zdjęć. Mhm..
pomylił się z powołaniem, ale na serio, te pozy. Zawstydziłby
Dżoanę Krupę. Po długich okupacjach wróciliśmy do domu.
Padłam jak długa na kanapę i włączyłam telewizor. Cała
rodzinka się zbiegła, przez co zostałam zaatakowana przez moje
najukochańsze rodzeństwo. Gdy była 2200 poszłam się
wykąpać i oddałam się objęciom Morfeusza. Na drugi dzień
wstałam o 730, sprintem udałam się do łazienki.
Odprawiłam mój rytuał, ubrałam się dość elegancko na
rozmowę kwalifikacyjną, a następnie przelotnie zjadłam kanapkę,
i nie wiedząc kiedy siedziałam za kierownicą samochodu. Jechaliśmy
w kierunku Spały słuchając melodii płynących z radia. Łukasz
naśladował każdego piosenkarze, dzięki czemu płakałam ze
śmiechu, ale wykonanie „Ona tańczy dla mnie” było
mistrzowskie, jednym słowem mówiąc. Po długiej drodze
dojechaliśmy pod ośrodek, Żygadło postanowił się udać ze mną,
bo stęsknił się za kucharkami. Już ja w to uwierzę, ale nie
powiedziałam nic, tylko udałam się do gabinetu kierownika.
Zapukałam kilkakrotnie do drzwi, a gdy usłyszałam pozwolenie
weszłam do środka.
- Dzień
dobry. Nazywam się Paulina Grabarczyk. Przyjechałam w sprawie
pracy, a konkretnie chodzi mi o opiekę nad dziećmi podczas
treningów. - powiedziałam uśmiechając się przyjaźnie.
- Witam
Panią, Zbigniew Tomkowski. Szczerze mówiąc to już zwątpiłem
w to, że ktoś się zgłosi, bo sami wiemy jakie te dzieciaki mogą
być nieznośne. - zaśmiał się.
-
Doskonale wiem, co Pan chce powiedzieć. Zazwyczaj mam dobry kontakt
zarówno z dziećmi jak i młodzieżą, ale relacje zależą od
charakteru tych diabełków. - odparłam i podałam CV.
-
Widzę, że skończyła Pani, Universidad Complutense de
Madrid na wydziale fizjoterapii. Potrafi Pani grać w siatkówkę
i piłkę nożną?
-
Może nie jestem wybitnie utalentowana, ale potrafię. Jeśli chodzi
o nogę to uwielbiam ten sport. - odpowiedziałam.
-
Podołałaby Pani jako trener tych wrednych stworzeń? - zapytał.
-
Mogę spróbować, ale niczego nie gwarantuję.
Po
rozmowie podpisałam umowę, i oficjalnie zostałam trenerem dzieci w
wieku 5-16 lat. Ze Zbigniewem przeszliśmy na „ty”. Okazał się
bardzo miłym człowiekiem, dlatego się cieszę, że będę z nim
współpracować. Wyszłam z ośrodka i udałam się do Ferdka
(czyt. mój samochód). Po chwili doszedł Ziomek i
wróciliśmy do domu. Jak na razie nic nie wspominałam o
posadzie, dlatego powiedziałam, że mnie nie przyjęli i starałam
się być smutna. Po kilku godzinach jazdy, wtatarowałam do domu i
od razu położyłam się na kanapie. Za tydzień miałam się
wstawić w pracy, gdyż wtedy rozpoczyna się kurs dla młodzieży i
będę tam siedzieć przez kilka tygodni. Jednakże z dziećmi
zaczynamy 30 czerwca i przez 2 miesiące mnie nie będzie.
Dni
mijały mi standardowo. Dbałam o rodzeństwo, gotowałam, od czasu
do czasu sprzątałam. Łukasz wyjechał do Rosji, więc trochę się
wynudziłam, a na dodatek nie rozgrywano żadnych meczy. Na szczęście
nadszedł dzień mojego wyjazdu. Spakowałam się, pożegnałam z
rodzeństwem, a z rodzicami się przy okazji pokłóciłam, ale
co mi tam. Skoro oni mieli mnie gdzieś to czemu ja nie mogłabym
zrobić tego samego? Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. Nie
zapomniałam ile przez nich wycierpiałam, więc cieszyłam się, że
będę jak najdalej stąd. Wyjechałam o 900, ale tym
razem nigdzie się nie zatrzymywałam, więc podróż minęła
bardzo szybko. Przywitałam się z panią Krystyną, recepcjonistką.
Była to około 40-letnia kobieta, która na pierwszy rzut oka
wydawała się miła. Oby to nie były pozory. Przydzielono mi pokój
63, na drugim piętrze. Windą wjechałam na odpowiednie piętro i
weszłam do mojego lokum. Żadnych luksusów tu nie było.
Odpowiadało mi to, bo i tak będę tu mało czasu spędzać, teraz
sala będzie moim domem. Treningi miały się rozpocząć jutro,
dlatego dzisiaj mogłam sobie odpocząć, ale poszłam jeszcze do
Zbigniewa, który dał mi grafik. Jak się okazało przez 2 dni
w tygodniu będziemy dzielić z kimś salę. Ciekawe któż to
będzie? Wszystko tylko nie jakieś zrzędliwe panienki, którym
nie mogą się tipsy złamać. Nie potrafię na nie patrzeć.. Po
kilku godzinach napisałam sms-a do Olka, że dojechałam, i takie
tam. Nagle zrobiłam się głodna. Oh.. to miłe uczucie burczenia Ci
w brzuchu i grania kiszek. Te moje to by mogły wystawić musical po
prostu. Pospiesznie poszłam na stołówkę, wzięłam swą
porcję i usiadłam przy stoliku obok okna. Pomieszczenie było
zupełnie puste, więc mogłam w spokoju się pożywić, bo od jutra
zaczyna się ciężka przeprawa. Obawiam się tylko tego, że nie
będę w stanie nad młodzieżą zapanować, bo doskonale wiemy, jak
mogą nam zatruć krew, gdy są rozkapryszonymi dzieciakami. Zjadłam
swą kolację i wróciłam do pokoju. Zamierzałam iść się
wcześniej położyć. Podczas brania prysznica usłyszałam jakiś
hałas na korytarzu. Owinęłam się ręcznikiem i bez zastanowienia
wyszłam na hol. Moim oczom ukazało się stado 2-metrowych mutantów,
którzy narobili krzyku, jakby ich ze skóry zdzierali.
-
Przepraszam bardzo, ale czy wy do cholery możecie zamknąć swoje
japy? - powiedziałam głośniej, aby mnie usłyszeli.
Wtem
poczułam na sobie 14 par ślepiów. Patrzyli na mnie jakbym
była duchem, i w tym momencie zrozumiałam, że paraduję w samym
ręczniku, ale co mi tam. Nie jestem gruba, ani zbyt chuda, taka w
sam raz, przynajmniej ja tak uważałam. Nie domyśliłam się kim są
Ci mężczyźni, ale gdy się uspokoili wróciłam do pokoju.
Założyłam piżamę i zasnęłam. Tej nocy wyjątkowo nic mi się
nie śniło. Przebudziłam się o 630 wypoczęta. Co jak
co, ale czuję się jakbym była nadal na studiach. Wyszczotkowałam
zęby, zrobiłam sobie niedbałego koczka, założyłam dres i buty
do biegania. Wybiegłam z ośrodka witając się z recepcjonistką i
dałam się ponieść własnym nogom. Muszę przyznać Spała to
piękna miejscowość. Te pola, polany, łąki i jezioro, mało
samochodów wprawiały mnie w pozytywny nastrój. Dla
mnie to miejsce było oazą spokoju. Uwielbiałam słuchać śpiewu
ptaków i podziwiać przyrodę. W moim przypadku to zieleń
mnie uspokaja, a tu jej jest aż w nadmiarze. Po 1,5 godzinnym biegu
wróciłam do swojego pokoju, odświeżyłam się i zeszłam na
dół. O 815 młodzież miała przyjechać, więc
usiadłam w fotelu przed wejściem i czekałam w spokoju na ich
przyjazd. W końcu kwadrans to nie tak dużo. Dzisiaj na wstępie
miał się odbyć test umiejętności, żeby wiedzieć kto na jakim
jest poziomie. Kombinowałam nad nim, ale moja 30 osobowa banda
przyjechała. Przywitałam się z nimi i wraz z kierownikiem
podzieliliśmy ich do pokoi. Nie wiem czy mam się cieszyć z faktu,
że ta grupa składa się z samych chłopaków. Nie ma co,
trafiłam w przecudowną ekipę. Gdy chłopaki się zadomowiły
udaliśmy się na śniadanie. Weszłam na stołówkę jako
ostatnia, ale wpadłam na jednego z chłopaków, bo stali jak
słupy soli.
-
Ej.. żyjecie? Idźcie po jedzenie. - zapytałam widząc ich
zaskoczone miny.
-
Patrz.. - rozsunęli się na boki, a moim oczom ukazali się nasi
reprezentacyjni siatkarze.
Chciałam
widzieć swój wyraz twarzy, na pewno był przekomiczny, ale
jak na razie to mam nadzieję, że Ziomek mnie nie widział. Przodem
poszłam do pań, które rozdawały posiłek. Stanęłam obok
nich i patrzyłam na moich podopiecznych, którzy brali to co
im dano. Natomiast ja wzięłam sobie jabłko i sok pomarańczowy.
Jadłam owoc patrząc na nich. O dziwo zachowywali się kulturalnie,
a to na pewno ze względu, że są tu siatkarze i chcą im się
przypodobać. Po zjedzeniu ogryzek wyrzuciłam do kosza, a sok
wypiłam. Za godzinę miał się rozpocząć trening, więc pogoniłam
trochę chłopaków, którzy zakończyli ucztę kwadrans
później. Szłam za nimi, część pojechała windą na 3.
piętro, a reszcie w tym mnie pozostały schody. Opornie stawiałam
kolejne kroki, ale wtem usłyszałam za sobą jakieś głosy,
gwałtownie odwróciłam głowę.
-
Paula.. - zawołał Ziomek i podbiegł do mnie przytulając do
siebie. - Czemu nie powiedziałaś, że tutaj będziesz?
-
Mhm.. tak się złożyło. Mam tutaj treningi. - uśmiechnęłam się,
a zza pleców Łukasza pojawił się Igła.
-
Kogo my tu mamy? Nasza Paulinka. Długo się nie widzieliśmy. -
rzucił mi się w ramiona i droga do pokoju minęła w miłym
towarzystwie.
Nie
zauważyłam ani Zbyszka, ani Kubiaka, co było dla mnie dziwne, bo z
tego co wiem, to grają w reprezentacji. Jak się okazało to
siatkarze mają pokoje na tym samym piętrze, co ja i to oni zrobili
wczoraj sajgon na korytarzu. Założyłam na siebie krótkie
spodenki, top sportowy i obuwie sportowe po czym udałam się na
salę. Wzięłam do ręki Mikasę i zaczęłam ją sobie podbijać,
bo w końcu to, że jestem trenerem nie oznacza tego, że nie będę
w ogóle grać. Miałam zupełne inne plany, chciałam pokazać
trenera z tej ludzkiej strony. Chłopcy spóźnili się o 3
minuty, więc kazałam im zrobić 20 kółek. Protestowali, ale
w końcu wypełnili moje polecenie. Sama zrobiłam 16, aby nie czuli
się dyskryminowani. Następnie wzięliśmy się za rozciąganie
różnych partii mięśni. Pompkom, brzuszkom, skłonom nie
było końca, ale w końcu po godzinnej rozgrzewce. Zagraliśmy mecz
sparingowy, aby przekonać się kto powinien być na jakiej pozycji.
Każdy z chłopaków przez 10 minut stał na kolejnych
pozycjach. Muszę przyznać, że szło im całkiem dobrze, ale musimy
podszlifować zagrywkę, bloki i atak. Te części wykonują zbyt
nerwowo, szybko. Muszę ich jakoś ustabilizować, ale czuję, że to
nie będzie łatwe. Po 3 godzinach pozwoliłam im się rozejść.
Tymczasem ja zbierałam porozrzucane Mikasy, a następnie serwowałam.
Zazwyczaj trafiałam w sam narożnik boiska. W końcu sama musiałam
odetchnąć, dlatego usiadłam na krzesełku i zaczęłam pić wodę
mineralną.
-
Brawo! - usłyszałam obok siebie oklaski, zerknęłam w tamtą
stronę, a tam stał On.
-
Długo tu stoisz? - zapytałam.
-
Wystarczająco długo, żeby widzieć co wyprawiasz z piłką. Jesteś
niesamowita. Nie jeden siatkarz by się przestraszył mocy twej
zagrywki. Kruche ciałko, ale silne. - uniósł brew ku górze,
a ja się zaśmiałam.
-
Dobra, nie mów tyle. Tylko chodźmy. - wstałam i poszliśmy
do swoich pokoi.
Wzięłam
długi, odświeżający prysznic. Założyłam na siebie turkusowe
rurki, czarną bokserkę, szarą bejsbolówkę i baleriny.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, otworzyłam je, a moim oczom
ukazał się Łukasz.
-
Hej. Idziesz ze mną na trening. O 1530 czekaj na mnie
przed salą. - poinformował mnie i cmoknął w policzek.
-
No okej.. - westchnęłam – Muszę iść zobaczyć co tam moje
chłopaki robią.
Zaśmiałam
się i udałam się na piętro wyżej. Weszłam do pierwszego pokoju,
w którym siedzieli Marek i Janek. Porozmawiałam z nimi 30
minut. Okazali się fajnymi chłopakami. Nie należeli do tych, dla
których liczą się tylko dziewczyny i jointy. Mieszkańcy
kolejnych pokoi byli równie mili co ich poprzednicy, dlatego
ulżyło mi, że mnie polubili. Przeszliśmy na „ty”, bo 5 lat
różnicy to nie tak wiele. Później z całą grupką
udaliśmy się na obiad, podczas którego zaserwowano nam
pierogi z mięsem, a także kapustą i grzybami. Kucharki to tutaj
mają wręcz wyborne. Pałaszowałam danie aż mi się uszy trzęsły,
zresztą reszta też. Później poszliśmy odpocząć.
Położyłam się w mym łóżku i patrzyłam w sufit. Na
chwilę zasnęłam, ale już musiałam iść na salę. Przystanęłam
przed nią i czekałam na Żygadłę, który nie spóźnił
się ani sekundy. Wbiegł do szatni, w której już nikogo nie
było. Gdy był gotowy weszłam tuż za nim na salę, kryjąc się.
-
Chłopaki! - krzyknął – Chciałbym Wam kogoś przedstawić.
Stałam
tak za nim chichocząc sobie pod noskiem. Czułam jak Ci spoglądają
na nas, a raczej na Łukasza czekając z niecierpliwością na to co
powie, bo w końcu siatkarze to takie interesujące stworzenia.
-
To jest.. - powiedział, a chwilę później wysunęłam się
zza niego.
Uśmiechnęłam
się promiennie, ale ogromnie zaskoczyło mnie to co stało się
chwilę później.
Świetny rozdział. Twoj stylu pisania jest bo
OdpowiedzUsuńnaprawdę dobry :) Oby tak dalej :D
Dziękuję, miło mi . :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :*
zyskałaś nową czytelniczkę poprzez blog na którym zobaczyłam zwiastun ;) bardzo mi się podoba i ciekawa jestem jak to się dalej potoczy :)
OdpowiedzUsuńjeśli mogę to mogłabyś informować mnie o nowościach? :) wolalabym na gg: 10309285, ale jeśli nie informujesz tak, to na blogu: http://siatkowka-laczy-ludzi.blogspot.com/ :) będę wdzięczna :)